Informacje kwartalne
„Jak żyć Panie Premierze ?” – pytał retorycznie sadownik Donalda Tuska ówczesnego premiera dobrych kilka lat temu. Niby sytuacja się zmieniła, urzęduje trzeci Premier, zmieniło się też trzech ministrów a jeden zaliczył nawet swój powrót do Ministerstwa po wcześniejszej dymisji. Żyjemy w czasach dobrej a dla niektórych nawet bardzo dobrej zmiany tylko my ludzie ciężkiej rolniczej pracy ciągle mamy pod górkę. Nie wypada mi, samorządowcowi słowami nowego, młodego lidera niezadowolonych sadowników mówić co sądzę o tym wszystkim ale chce mi się wykrzyczeć z całej siły : jak żyć Panie Premierze ? kiedy to się zmieni Kolego Ministrze Krzysztofie Ardanowski ? I jeszcze jedno : Dlaczego ? Dlaczego tak nieudolnie likwidujemy i szacujemy skutki najtragiczniejszej od lat suszy, dlaczego ignorujemy rolników dotkniętych tym problemem ? Dlaczego ? W jakim celu napuszczamy ludzi miasta na rolników, którzy rzekomo dostana po „tysiaku” za każdy hektar suszy jak mówią. Mam prawo mówić te słowa głośno i przy każdej okazji bo widzę cierpienia moich kolegów rolników , bo widzę jakie straty poniosłem w swoim gospodarstwie w uprawach pszenicy jarej i ozimej, rzepaku, kukurydzy i na łąkach i pastwiskach. Drugi miesiąc wożę wodę beczka by napoić spragnione krowy i cielęta oraz kiszonkę i siano by je nakarmić na polu. Bo tam jest step i zielonych roślin nie widać. Wczoraj zauważyłem, że i zwierzęta jakieś smutne i bardziej pokorne bo gryzą zeschnięta trawę, wyjadają rośliny nad jakimi przed laty nawet nie schyliły się. Jakby tego było mało kilkakrotne próby pokazują, że nasiona pszenic i pszenżyta nie kiełkują. Trzeba będzie kupić materiał siewny, którego ceny sięgają 250 złotych za kwintal. To powoduje, że za same nasiona zapłacimy po 400-500 złotych na każdy hektar…
Powiedziałem, ze mam prawo a wręcz obowiązek mówić głośno co nas boli bo ja na pomocy obiecanej przez Premiera nie skorzystam. I pieniądze tak „hojnie” rozdawane poszkodowanym nie trafią na moje pola. „I dobrze powie ktoś”, bo już się nachapał i ma za darmo dopłaty…. No i ma za dużo… Takie powszechne dzisiaj i popularne stwierdzenie wypowiadane na ławeczkach nie tylko pod wiejskimi sklepami. Dzisiaj dowiedziałem się, że będą szacowane straty w uprawach kukurydzy i okopowych tymczasem na moim polu po kukurydzy posiany jest już rzepak. Nie pamiętam takiego roku a jeżeli ktoś z Was siał już rzepak po kukurydzy to zapraszam wypijemy po małym zimnym piwie i porozmawiamy jak go prowadzić by odrobić choć część strat. Po ptakach powiedział jeden z rolników. Tymczasem kontrakty podpisane przed żniwami gdy nic nie zwiastowało klęski tylko towaru nie ma i do przeszłego roku nie będzie. I wcale nie chodzi zapisane w kontraktach ceny tylko o brak możliwości ich zrealizowania. A skoro nie ma klęski żywiołowej to może się okazać, że trzeba będzie zapłacić karę wynikająca z umowy i jeszcze pokryć straty poniesione przez kupującego. Katastrofa, nieszczęścia parami a może nawet czwórkami dotykają nasze gospodarstwa. Wiem, że te cierpkie słowa nie zyskają poparcia osób odpowiadających za rolnictwo, może znowu przypomną sobie o izbach osoby walczące o głosy w kolejnych wyborach, może opozycja nietotalna poprze nasze żądania. Żeby nie było tak, ze wprowadzam wręcz grobowy nastrój to powiem moim kolegom rolnikom : nie martwmy się, już a jedenaście miesięcy kolejne żniwa, już przecież w polach rzepaki czekają spragnione na deszcz który pozwoli im rozpocząć wegetację i zakończyć dużo lepszym plonem w roku przyszłym.
Jest czas podsumowywania, dziękowania Bogu za plony. Plony mikre bo mikre ale plony zebrane z wysuszonej jak nigdy dotąd matki ziemi. Podziękujmy przy okazji każdemu kto nas wspierał, pomagał i na kogo mogliśmy liczyć. Myślę tu o samorządzie województwa, instytucjach rolniczych a w szczególności doradcach rolniczych, inspekcjach, ludziach z ARiMR-u i PIORiN-u, którzy bardzom często wspierają nas i doradzają. Chciało by się powiedzieć, ze trzeba pogrozić powrósłem ale nie, broń Boże cepem lub kosa tym którzy nie mogą dostosować się do rolniczego tempa pracy i latami ślimaczą się z wdrożeniem prostych rozwiązań. Jak wszyscy widzicie jest wiele do zrobienia i nie wypada przy okazji dożynkowych słów rozwijać tego tematu. Bardzo proszę opatrzność bym dożył czasu gdy jako rolnik nie będę oczekiwał niczyjej pseudo pomocy. Pragnę chwil gdy nie polityka a rozwiązania prawne będą decydowały czy jest susza bądź nawalny deszcz, czy i jakie przysługuje z tego tytułu odszkodowanie. Marzę o czasie kiedy nasze rolnictwo będzie wolne od polityki a jedynym elementem politycznym będzie przyjęcie ponadpartyjnych programów na lata szanowanych i respektowanych przez kolejne rządy i kolejnych ministrów. I proszę … Powiedzcie, że nie jest to marzenie głupiego czy raczej naiwnego. Powiedzcie, że jest na to szansa. Bo ja wierzę, bardzo wierzę.
Leszek Grala
Prezes Dolnośląskiej Izby Rolniczej